Czy wiesz, kto Cię będzie ratował gdy staniesz na granicy życia i śmierci?
Coraz głośniej ostatnio w mediach o tym, że lekarze, pielęgniarki, ratownicy, położne, fizjoterapeuci i przedstawiciele innych zawodów medycznych mają coraz bardziej dość życia i pracy w naszej polskiej rzeczywistości. Media straszą emigracją lekarzy, emigracją pielęgniarek, odejściami na emerytury (wszak statystycznie średnia wieku pielęgniarki w Polsce oscyluje wokół 50 lat) i załamaniem się tym samym systemu opieki zdrowotnej nad pacjentem i społeczeństwem.
W minioną sobotę, 24 września 2016 w Warszawie odbyła się manifestacja zorganizowana przez Porozumienie Zawodów Medycznych, w ramach której przez stolicę przeszli przedstawiciele wszystkich zawodów medycznych. Bo wszystkim nam jest nie najlepiej, jednak jako przedstawiciel zawodu ratownika medycznego wpis ten napisałem z perspektywy własnej.
Wszyscy więc obawiają się tego, że nie będzie miał im kto krwi pobierać. Że nie będzie miał kto w szpitalu leków podawać, wyrostków wycinać czy sprawiać, że to chlastanie skalpelem boleć nie będzie. Wszyscy tego się boją tylko dlaczego, do kurwy nędzy, nikt z tym nic nie robi?
Nikt z tych oczywiście, którzy się boją naszej emigracji zarobkowej…
Autor: Daniel Sundahl, Dansun Photos
Wracając do medyków. Wszystkim im (nam) bardziej lub mniej żyje się nie najlepiej, by nie powiedzieć do dupy. Oczywiście innym też żyje się do dupy. Co więcej inni, jak np. panie sklepikarki, sprzedawcy ze sklepów odzieżowych, hydraulicy czy kierowcy taksówek nie zrywają się do strajków ani nie krzyczą w mediach o tym, jak im to źle w życiu. Po prostu robią swoje i tyle, czasem tylko żaląc się sąsiadce lub klientom, że życie takie ciężkie. Czasem albo i często walną sobie kielicha lub klasyczne „2 piwa”, bo po spożyciu przez krótką chwilę życie nie wygląda tak okrutnie. To jednak tylko chwila zapomnienia i ukojenia.
Medycy też piją. Według Małgorzaty Wypych, psycholog ważącej głowy ratowników, która ostatnio udzieliła wywiadu na moim blogu Ratowniczy.net, problem alkoholizmu w grupie osób ratujących życie i stykających się z ludzkimi tragediami nie jest większy niż w ogóle społeczeństwa „nieratowniczego”. Innymi słowy chlejemy jak wszyscy inni.
Czasami, kiedy słyszę standardowe syknięcie z kliknięciem towarzyszące otwieraniu kolejnego piwa zastanawiam się, co jest najgorsze w życiu ratownika. Czy to, że wybrał ten zawód? Czy to, że zgadza się na życie poniżej godności? Czy może to, że by żyć godnie, pracuje najczęściej nie w jednym a w dwóch-trzech miejscach? Czy może jednak najgorsze nie jest to, że pomimo bycia traktowanym przez decydentów i społeczeństwo jak powietrze on i tak ślepo kocha swój zawód i dalej postanawia poświęcać mu życie?
Wracając do meritum.
Czy wiesz, szanowny Czytelniku, kto Ciebie, Twoje dziecko, męża, żonę, babcię lub mamę będzie (czego nigdy Ci nie życzę!) ratować?
Ratować Cię będzie człowiek, który kocha swoją pracę i choć milion razy miał wątpliwości i mocne postanowienie przebranżowienia, to nie potrafi i nie chce robić nic innego w życiu poza pomaganiem i ratowaniem innych.
Ratować Cię będzie człowiek, który choć zapracowany to dokształca się we własnym zakresie, czasie i za własne pieniądze, bez urlopów szkoleniowych i nie w trakcie wykonywanej pracy.
Ratować Cię będzie człowiek, który nierzadko wylewa z siebie pot do ostatniej kropelki, byle tylko dotrzeć z ciężko chorym pacjentem do karetki a zaraz potem w szaleńczym pędzie dowieźć go żywego do szpitala.
Ratować Cię będzie człowiek, który pomimo upływu lat pracy wciąż pamięta wielu ze swoich pacjentów, których nie udało mu się wyrwać ze szponów śmierci.
Ratować Cię będzie człowiek, który po nieudanej reanimacji nie ma czasu na chwilę refleksji czy uronienie łzy, gdyż kolejne osoby potrzebujące czekają na jego przyjazd.
Autor: Daniel Sundahl, Dansun Photos
Z drugiej a jednak tej samej strony…
Ratować Cię będzie człowiek, który wykonuje niewyobrażalnie odpowiedzialny zawód. Człowiek, który w swojej pracy nie ma prawa popełnić błędu. Zdarzyło Ci się kiedyś, w czymkolwiek pomylić? Wyobraź sobie, że jedną z takich pomyłek mogłeś kogoś zabić, pozbawić jakieś dziecko matki lub ojca…
Ratować Cię będzie człowiek, którego godzinę wcześniej chciał ktoś „zajebać”, ktoś inny groził jego rodzinie śmiercią a jeszcze inny ordynarnie napluł w twarz.
Ratować Cię będzie człowiek, który nierzadko o poranku nie jest w stanie zjeść śniadania czy wypić kawy, bo to nie praca biurowa a i „klient” czekać nie może.
Ratować Ciebie lub Twoje dziecko będzie człowiek, który na poprzednim wyjeździe mył przysłowiowe „cztery litery” staruszki od miesięcy leżącej w łóżku i zmieniał jej pieluchę, gdyż rodzina tego zadania nie była w stanie się podjąć.
Ratować Cię będzie człowiek, który rok w rok całych Świąt nie spędza z rodziną. Zamiast tego spędza Święta w domach innych rodzin, pijanych lub z bolącymi z przejedzenia brzuchami.
Ratować Cię będzie człowiek, który chwilę temu znosił czyjąś babcię z niewyobrażalnym dla Ciebie obciążeniem własnego i jedynego kręgosłupa. Tylko dlatego, że wnuk tejże babci odmówił pomocy twierdząc, że „on płacone za to nie ma”.
Ratować będzie człowiek, który zanim przyjechał pomóc Twojemu dziecku spędził pół godziny w karetce na ścieraniu krwi lub wymiocin z noszy i ścian, by ambulans był gotowy na transport Twojej pociechy i Ciebie do szpitala.
Ratować Cię będzie człowiek, który służy każdemu i we wszystkich sytuacjach, czekając nieraz miesiącami na prawdziwie ratowniczy wyjazd który przypomni mu, dlaczego został ratownikiem.
Ratować Cię będzie człowiek, który kilka godzin wcześniej zeskrobywał kał z 30-letniego „niepełnosprawnego” alkoholika, który nawet do toalety nie mógł trafić z potrzebą a rodzina w swoim domu nie miała nawet mydła.
Ratować Cię będzie człowiek, który dla niektórych jest „chujem”, „skurwysynem”, „szmatą”, który codziennie słyszy od innych, że „jest od tego czy tamtego jak dupa od srania” lub też ma „zrobić to lub tamto bo ktoś płaci na niego podatki”.
Co więcej! Jak już trafisz do oddziału ratunkowego, SOR-em popularnie zwanego, to większość opieki medycznej sprawować będzie nad Tobą pielęgniarka (a czasem ratownik), którzy za swój miesięczny etat zarabiają tyle samo lub mniej co lekarz za dobę dodatkowego, kontraktowego dyżuru…
Ratować Cię będą tam ludzie, przez których „ręce” na jednym dyżurze 12-sto godzinnym przewija się 100 (słownie: sto) pacjentów, z czego średnio 75% powinno zamiast na SOR pójść do swojego lekarza rodzinnego.
Pomagać Ci będą tam ludzie, którzy przed chwilą zakończyli reanimację 20-letniego motocyklisty z wypadku a ktoś i tak powie, że skoro nie było ich przy nich to pewnie kawkę sączyli.
Ratować Twoje dziecko będą ludzie, którzy przez ostatnie kilka godzin przyjęli w oddziale ratunkowym kilkadziesiąt maluchów, które matki przyprowadziły do szpitala tylko z powodu gorączki, nie wiedząc co robić.
Ratować Ciebie lub Twoje dziecko będzie, starając się nie pokazać zmęczenia, pielęgniarka lub ratownik, którzy za miesiąc pracy na etacie nie zarabiają 2000 zł na rękę i TYLKO Z TEGO POWODU pracują w więcej niż jednym miejscu.
*******
Tak, to prawda. Jesteśmy zmęczeni, przepracowani. Jesteśmy nierzadko sfrustrowani warunkami pracy, złym traktowaniem przez wszystkich wokół. Jesteśmy bezsilni, załamani i zatracamy misję, z którą większość z nas wchodziła w ten czy inny zawód medyczny.
Niejeden przy tym wszystkim powie, że przecież nikt nas w tym zawodzie nie trzyma. Że przecież sami wybraliśmy sobie taki los. Że w każdej chwili, jak coś się nie podoba, można odejść z pracy i zatrudnić się na kasie w Lidlu/Biedzie/Tesco/osiedlowym warzywniaku, skoro tam lepiej płacą. Że droga wolna, że wiele firm a nawet krajów stoi otworem. To wszystko prawda.
Autor: Daniel Sundahl, Dansun Photos
Tylko czy o to chodzi? Czy życzyłbyś sobie, szanowny Czytelniku, by wszyscy doświadczeni i najlepsi specjaliści z naszego kraju wyjechali lub zmienili zawód? Czy chciałbyś, by Twoje dziecko lub matkę ratował zespół niedoświadczonych ratowników lub pielęgniarek? Czy wyobrażasz sobie, że pobranie krwi do badań kiedy umierasz trwa nie kilkadziesiąt sekund a kilka minut? A intubacja Twojego nieoddychającego męża lub żony nie udaje się za pierwszym razem a po czwartej lub siódmej próbie, kiedy z każdą sekundą bez tlenu miliony komórek mózgowych umierają?
Ja już prawie dojrzałem do tego, że za 3/4 mojej wypłaty będę w stanie kupić bilet w jedną stronę do egzotycznego kraju a za pozostałą 1/4 przeżyć tam miesiąc. A później będę się martwić. Tak jak i tu się martwię co miesiąc, tyle, że wśród bardziej życzliwych ludzi i w słonecznej pogodzie przez cały rok.
Tylko czy o to w byciu Polakiem chodzi, by znaleźć swoje miejsce na ziemi wszędzie indziej byle nie we własnym kraju…?
*******
Ilustracje umieszczone za zgodą autora Daniela Sundahl, DanSan Photo Art.
Wyświetlenia: 11 242