Tak wygląda praca jako ratownik medyczny w bazie NATO w Afganistanie
Polski system ratownictwa nieustannie ewoluuje, co każdy pracownik zespołów ratownictwa medycznego odczuwa na własnej skórze. Niniejszym artykułem pragnę Was zabrać do miejsca, w którym znane nam z Polski problemy ratownicze dnia codziennego nie mają racji bytu. W miejscu tym stykają się różnorodne kultury, zasady postępowania, problemy i zagrożenia. Przenieśmy się do bazy sił koalicyjnych NATO zlokalizowanej w południowej części Afganistanu.
Początkiem mojej bytności poza granicami Polski był proces rekrutacyjny do australijskiej firmy, która wygrała kontrakt zabezpieczenia ratowniczego bazy KAF. Prawie dwugodzinna rozmowa kwalifikacyjna w języku angielskim przez Skype z dwiema australijskimi rekruterkami była przedsmakiem wyzwań, które oczekiwały na mnie w „wielkim świecie”.
Kiedy pod koniec 2016 roku po raz pierwszy wysiadłem z samolotu lini Flydubai i postawiłem stopę na obcej ziemi zadałem sobie jedno ważne, ale to bardzo ważne pytanie: „co ja tu właściwie robię?!”.
Życie
Do robienia na co dzień, wbrew pozorom, jest więcej, niż mogłoby się wydawać. Baza KAF to kilkutysięczne miasteczko, zamieszkane przez żołnierzy wielu narodowości (m.in. Amerykanów, Bułgarów, Rumunów) oraz pracowników cywilnych z zakątków całego globu. W odciętej od świata lokalizacji pracuje ogrom Kenijczyków, Filipińczyków, Hindusów, Brytyjczyków, Australijczyków i wielu innych nacji. Jest także garstka nas – polskich ratowników medycznych.
Upływające dni na terenie bazy są do siebie bardzo podobne. Rytm dnia wyznaczają godziny wydawania posiłków w DFACach (stołówkach – dining facilities). To tam najwyraźniej można zaobserwować multikulturowość mieszkańców. Poza jadłodajniami, w których posiłki wydawane są bezpłatnie, w bazie funkcjonują dwa sklepy (tzw. „PX”), w których kupić można praktycznie wszystko. Od środków higienicznych, poprzez słodycze i chińskie zupki, na odzieży, smartfonach i innej elektronice kończąc. Jedynymi używkami dopuszczonymi na terenie bazy są papierosy i tytoń (który to rzuć wyjątkowo uwielbiają Amerykanie). Choż cały KAF objęty jest pełną prohibicją i tak kilkukrotnie zdarzyły nam się interwencje do osób pod wpływem…Całkiem jak w Polsce, tyle, że w zdecydowanie mniejszym natężeniu.
Poza powyższymi udogodnieniami ważnym punktem na mapie bazy jest tzw. „boardwalk” – drewniany, zadaszony deptak, pośrodku którego znajdują się boiska. W przeszłości dookoła boardwalku rozmieszczonych było wiele punktów gastronomicznych (także amerykańskich fast foodów) i sklepików. Obecnie czynnie działają tam dwie kawiarnie i pizzeria/kebab.
To w tych miejscach każdego wieczoru, o ile temperatura pozwala, zbierają się dziesiątki mieszkańców różnych narodowości by podyskutować z przyjaciółmi przy butelce wody lub kupionej obok kawy. Czas wolny można spędzić także na jednej z kilku siłowni, zajęciach z crossfitu, karate lub tańca albo też na seansie filmowym w mikroskopijnych rozmiarów kinie.
Praca ratownika w bazie w Afganistanie
W temacie pracy. Naszym głównym zadaniem jest pełnienie dyżurów medycznych w trybie 24/24. Doba dyżuru, po niej doba wolnego. Dysponujemy kilkoma zespołami będącymi w ciągłej gotowości, by każdemu pacjentowi pomóc w możliwie jak najkrótszym czasie.
Skład zespołów i specyficzne środowisko pracy powodują, że każdy z naszej ratowniczej ekipy musi być samodzielnym, doświadczonym medykiem. Każdy z nas przygotowany jest na sytuacje, w których będzie musiał działać w pojedynkę, nie licząc na szybkie dotarcie wsparcia.
Niezbędne są nie tylko szeroka wiedza, umiejętności manualne ale i wysoko rozwinięta decyzyjność a także odporność na stres odmienny od tego, który znamy z ZRM.
Typowy dzień pracy rozpoczyna poranna odprawa całej ekipy, podczas której nasz przełożony (EMS Chief) przekazuje nam bieżące informacje i rozdziela ewentualne dodatkowe zadania na dany dzień. To też moment, w którym jako ratownicy przejmujemy dyżur. Sprawdzamy stan leków, przekazujemy je sobie oraz sporządzamy stosowną dokumentację.
Wyposażenie karetek w zabudowie kontenerowej, w niemałym zakresie jest zbliżone do znanego nam z Polski. Oczywiście, z racji specyfiki miejsca pracy, więcej u nas staz taktycznych, opatrunków typu „izraelskiego”, noszy wojskowych czy chociażby…butelek wody pitnej (temperatura w lecie jest niewyobrażalnie wysoka). Ciekawostkę mogą stanowić leki.
Leków mamy dostępnych zdecydowanie mniej niż ratownik w obecnych, polskich warunkach. Wśród nich jest m.in. morfina, ketamina oraz penthrox.
Ten ostatni, czyli methoxyflurane, to wziewny anestetyk administrowany samodzielnie przez pacjenta z charakterystycznego, zielonego „gwizdka”. Jest on powszechnie stosowany w opiece przedszpitalnej m.in. w Australii.
Pracujemy na Lifepakach 15 w pełnej opcji monitorowania, co w Polsce niestety ale wciąż nie jest standardem. W wielu sytuacjach odległość z miejsca zdarzenia do amerykańskiego szpitala o najwyższym stopniu referencyjności jest tak niewielka, jego obsada tak ogromna, świetnie wyszkolona i przygotowana na pomoc nawet wielu poszkodowanym jednoczasowo, że schemat postępowania „load & go” stanowi nierzadko najlepsze rozwiązanie dla życia pacjenta w ciężkim stanie.
Pisząc o pracy warto wspomnieć o kilku faktach. Po pierwsze, nasza praca opiera się o australijskie wytyczne firmy – dokument o objętości 160 stron. Różnią się one od polskich wytycznych przede wszystkim faktem, że są. W polskich pogotowiach wciąż to rzecz spychana wiecznie na dalszy plan. Naszymi zadaniami, poza odpowiadaniem na typowe zgłoszenia alarmowe (nieuzasadnione również się przytrafiają), jest odbieranie pacjentów ze śmigłowców MEDEVAC a także transport poszkodowanych/chorych do i ze szpitala. Oczywiście codzienna praca i życie odbywają się w języku angielskim, co może brzmieć dla niektórych banalnie, jednak praktyka i bogactwo dialektów weryfikują własne umiejętności językowe.
Liczba wyjazdów jest zdecydowanie mniejsza niż w Polsce, co wynika m.in. z faktu, że teoretycznie wszyscy na terenie bazy są zdrowymi ludźmi. Typowe dyżury są nieporównywalnie spokojniejsze niż w polskiej codzienności ratowniczej. Bywają jednak dni intensywne, kiedy np. napływ rannych z pola walki jest duży (najczęściej w wyniku eksplozji IED – improvised explosive device) lub po zamachach terrorystycznych w okolicy.
W takich chwilach nawet ci z nas, którzy nie pełnią dyżuru są wzywani do pomocy lub też sami się zgłaszają, by wspomóc kolegów w pracy. Działamy tylko i wyłącznie na terenie bazy, nie wyjeżdżamy poza jej teren. Takie momenty jednak, jak i np. siedzenie przez dwie godziny w bunkrze podczas ataku rakietowego przypominają, że nasze środowisko pracy i życia jest odmienne od wcześniej znanego.
Jak i w polskim ratownictwie tak i w KAF nie ma typowych pacjentów. Jednego dnia będzie to żołnierz, który zemdlał na siłowni i jest odwodniony, innego dnia żołnierz, który przyleciał śmigłowcem po wybuchu ładunku, jest pacjentem nieprzytomnym, „alfa” w naszej nomenklaturze, i ma obrażenia wielonarządowe. Innego dnia będzie to transport chorego z zapaleniem wyrostka robaczkowego, pacjent z bólem w klatce piersiowej, któremu chwilę później zostaje zdiagnozowane zapalenie mięśnia sercowego lub też zgłoszenie alarmowe do wypadkowego postrzelenia kolegi w udo z broni kalibru 9 mm. Przypadków, choć nie mamy dużo, to są różnorodne i jak zawsze w ratownictwie – nieprzewidywalne.
Dlatego też stałym elementem naszego pobytu i pracy w KAF są regularne szkolenia, w tym najczęstsze – z postępowania na wypadek zdarzenia masowego. I choć takowe w bazie podczas naszego pobytu się nie wydarzyło a żaden atak rakietowy nie zranił nikogo, to musimy być przygotowani na najgorsze, co niestety, ale jest realnym scenariuszem. Rutyna zabija, co wiem doskonale po latach pracy w polskim systemie ratownictwa medycznego. Tym bardziej więc zdaję sobie sprawę, że każdy ratownik medyczny, włącznie ze mną, powinien być czujny opiekując się każdym, ale to każdym pacjentem. Niezależnie od tego, czy pomaga człowiekowi z „typowym” bólem brzucha od tygodnia, urazem kończyny dolnej lub też wyglądającym na nerwoból bólem w klatce piersiowej. Profesjonalizm przede wszystkim!
*******
FAQ czyli najczęściej zadawane pytania
Od czasu do czasu dostaję od znajomych i nieznajomych różne pytania związane z pracą i życiem ratownika medycznego w bazie w Afganistanie. Liczba zapytań nasiliła się po kilku publikacjach związanych z rekrutacją do firmy, w której pracuję. Z tego też tytułu postanowiłem niektóre z pytań zebrać w jednym miejscu poniżej, aby ułatwić poszukującym informacji ich znalezienie.
Jeśli w powyższym tekście lub poniższym zestawieniu nie znalazłeś Czytelniku odpowiedzi na swoje pytanie oznacza to, że prawdopodobnie nie jestem uprawniony do udzielenia danej informacji. Na zamieszczonej w dalszej części artykułu grafice znajdziesz e-mail do naszego managera projektu (PM), który może Ci udzielić dodatkowych informacji.
Zaczynamy!
Ile wynosi wynagrodzenie w tej pracy?
To jest pytanie, które każdą możliwą drogą jest mi zadawane najczęściej i zarazem stanowi jedno z tych, na które NIE MOGĘ odpowiedzieć ze względu na zapisy w mojej umowie. Przykro mi bardzo.
Gdzie można wysłać swoje zgłoszenie/kandydaturę?
W niedawnym wpisie, Ratownik medyczny w Afganistanie – oferta pracy dla zdecydowanych!, opublikowałem oficjalne ogłoszenie o pracę. Firma również i teraz prowadzi rekrutację polskich ratowników medycznych, w tym pod koniec czerwca 2018 jej przedstawiciele będą obecni na Rescue Expo w Gdańsku. Aktualne ogłoszenie widzisz poniżej.
We wszelkich kwestiach związanych z rekrutacją nie obawiaj się napisać pod wskazany adres. Do mnie nie pisz, nie zajmuję się rekrutacją nowych pracowników i nie potrafię lub nie mogę udzielić odpowiedzi na wszystkie pytania.
Możesz również rzucić okiem na stronę internetową firmy: Anodyne Services Australia oraz zaobserwować jeszcze świeży właściwie fanpage ASA na FB.
Jak wygląda proces rekrutacji? Jakie stawiają wymagania?
Wymagania stawiane kandydatom można zobaczyć powyżej. Proces rekrutacji zaczyna przesłanie swojego CV do firmy pod wskazany adres. Dalszych informacji dowiesz się już od managera projektu, możesz także zjawić się na Rescue Expo w Gdańsku i zapytać osobiście o szczegóły.
CV lub maila powinienem wysłać w języku polskim czy angielskim?
Potraktuj zgłoszenie swojej kandydatury jako test na inteligencję. Jeśli na ogłoszenie o pracę napisane po angielsku dostaniesz odpowiedź w języku polskim – zdałeś. A tak już na serio pisząc, firma ma siedzibę w Australii a nasz PM jest Nowozelandczykiem. Nie, nie zna jednego z najtrudniejszych języków na świecie.
Czy można polecieć na miesiąc i zobaczyć jak tam jest?
Nie ma takiej możliwości.
Czy „biorą kobiety”?
Rekrutacja jest otwarta dla wszystkich, którzy spełniają określone w niej wymagania.
Czy możesz mnie zarekomendować/polecić?
Jeśli się lubimy, szanujemy, nigdy nie zawiedliśmy się na sobie, po drodze spędziliśmy ze sobą w ambulansie na dyżurach przynajmniej kilkaset godzin i generalnie dałbym sobie za Ciebie rękę uciąć to tak, mogę.
Czy cały czas jest się w gotowości czy jest czas wolny? Ile trwa dyżur?
W praktyce pracujemy 24/24. Doba dyżuru a po niej doba wolnego. Na wypadek jednak zdarzeń nieprzewidzianych czy nadzwyczajnych w każdym momencie dnia lub nocy możemy zostać ściągnięci do pracy. Zdarza się również nierzadko, że w przypadającym dniu wolnym bierzemy udział w różnych szkoleniach/treningach, co z reguły i tak stanowi przyjemne zagospodarowanie czasu wolnego. :-)
Na jaki okres czasu trzeba wyjechać?
Na miejscu spędzamy, nie wdając się w szczegóły, około dwa miesiące, po których na tyle samo zlatujemy do kraju. Dokładniejszych informacji udzieli Ci PM.
Jakie wykształcenie trzeba mieć żeby pracować tam gdzie ty?
Aby móc aplikować należy mieć ukończone studia pierwszego stopnia z ratownictwa medycznego. Odpowiadając na inne pytania dot. edukacji, posiadanie kwalifikacji ratownika (KPP) czy jakichkolwiek kursów taktycznych (np. TCCC) bez ukończenia w/w studiów nie daje możliwości zatrudnienia na stanowisku „paramedic”.
Jak wygląda zatrudnianie lekarzy/pielęgniarek w bazie w Afganistanie?
W przypadku bazy KAF główną placówkę medyczną stanowi szpital amerykański, zatrudniający z tego co wiem tylko i wyłącznie amerykańskich żołnierzy-medyków. O ile się orientuję nie zatrudniają oni medyków innych narodowości.
Poza wspomnianym szpitalem w bazie (i pewnie w innych również) istnieją prywatne placówki medyczne o niższej referencyjności, które z nazwy są „klinikami”, praktycznie jednak można by je przyrównać do polskich przychodni. Oferują one podstawową opiekę medyczną dla pracowników różnych firm w bazie i w tychże miejscach raczej nie ma co liczyć na jakąkolwiek medycynę ratunkową.
Jaki jest w bazie poziom ratownictwa?
Poziom ratownictwa przedszpitalnego na terenie bazy w dużej mierze zależny jest od nas – polskich ratowników medycznych. Wszelkie nasze umiejętności z Polski możemy tu wykorzystywać, ogranicza nas jedynie liczba dostępnych leków. Tych mamy zdecydowanie mniej w karetce niż w Polsce.
Medycyna w szpitalu amerykańskim jest na najwyższym poziomie. Szczególnie w ujęciu urazowym jako, że na przyjmowanie takich właśnie pacjentów personel tam jest nastawiony. Nie oznacza to, że innymi przypadkami, np. internistycznymi się nie zajmują, natomiast nie wszelkie możliwości leczenia są tam dostępne. Najlepszy przykład stanowić może pacjent z OZW, któremu diagnostyka i farmakologia zostaną wdrożone ale już na przezskórną interwencję wieńcową będzie musiał polecieć do placówki poza bazą.
Czy w bazie jest względnie bezpiecznie?
Zależy jak zdefiniujemy bezpieczeństwo względne. Z jednej strony to nie jest tak, że każdego dnia kule albo rakiety przelatują nam nad głowami. Z drugiej pamiętamy na co dzień o tym, że na ziemiach Afganistanu konflikt jest cały czas obecny.
Oczywiście, zdarzają się co jakiś czas ataki rakietowe na bazę. Na szczęście, odkąd pracuję, nikt w wyniku takowego nie został u nas ranny. Pamiętać jednak należy, że choć nie wyjeżdżamy poza bazę, to ona sama wciąż jest zlokalizowana w Afganistanie a nie w Ciechocinku.
Chcę pojechać na misję jako medyk z wojskiem – jak to zrobić?
Szczerze? Nie mam pojęcia. Nigdy nie byłem i nie będę żołnierzem, pracuję na stanowisku cywilnym jak i każdy w naszej firmie. Domniemam jednak, że trzeba napisać w tej sprawie do kogoś z wojska.
Mam wieloletnie doświadczenie zawodowe ale mój angielski nie jest na najlepszym poziomie. Czy mam szansę na pracę?
Szansę być może masz ale miej świadomość, że bez komunikatywnego angielskiego raczej marną. Oczywiście każdy z kandydatów przed wyjazdem musi przejść rekrutację, której jednym z etapów jest wideokonferencja z pracownikami firmy w Australii. Musisz być przygotowany na ok. godzinną rozmowę w j. angielskim. U mnie akurat były to prawie dwie godziny. To taka wstępna weryfikacja m.in. umiejętności językowych.
Dodatkowo, każdy z kandydatów jeszcze przed wyjazdem musi zdać na odpowiednim poziomie egzamin STANAG 6001, aby móc pracować na terenie bazy sił koalicyjnych NATO. Pamiętaj również, że komunikacja na co dzień zarówno z przełożonymi, współpracownikami jak i pacjentami odbywa się w języku angielskim.
Czy angielska rejestracja hcpc i doświadczenie w pracy na wyspach to plus?
Jestem przekonany, że sama w sobie praca w środowisku anglojęzycznym jest plusem z założenia. Ja takowego doświadczenia nie miałem przed wyjazdem i nigdy nie ukrywałem, że na początku niełatwo było mi się odnaleźć w tak odmiennym od polskiego ZRM środowisku.
Jakie dodatkowe kursy są wymagane do pracy?
Firma wymaga od potencjalnych pracowników typowych certyfikowanych kursów medycznych, tj. BLS, ACLS/ALS oraz ITLS/PHTLS. Co istotne, muszą być one aktualne (ważne) zgodnie z założeniami danej organizacji certyfikującej.
Jaka jest pogoda w Afganistanie?
To zależy od miesiąca. Generalnie przez większość roku jest ciepło, by nie napisać gorąco. W lecie jest cholernie gorąco! Temperatura w ciągu dnia sięga lub nawet przekracza 40 stopni w cieniu. Natomiast w sezonie zimowym temperatura w nocy spada do ok. minus 5-7 stopni Celsjusza a w ciągu dnia i tak jest dodatnia, rzędu 5-10 stopni.
Praca jest w środowisku cywilnym czy wojskowym?
Choć pracujemy w Afganistanie, to żyjemy i wszelkie działania zawodowe wykonujemy w środowisku cywilnym TYLKO na terenie bazy. Nie wyjeżdżamy ani na sekundę poza jej teren i nie ma takiej opcji, abyśmy jako cywile jakiekolwiek czynności realizowali poza bazą.
Z przedstawicielami jakich nacji pracujesz w firmie?
W naszej firmie zatrudnieni są Australijczycy, Nowozelandczycy, Filipińczycy, Kenijczycy, Nepalczyk oraz my, Polacy. Na terenie bazy ogólnie nacji jest dużo więcej, praktycznie z każdego zakątka świata.
Czy są w bazie sklepy/sklepy z pamiątkami?
Typowych sklepów z pamiątkami nie ma, są natomiast dwa „ogólne” sklepy ze wszystkim co do przeżycia niezbędne: od odzieży po laptopy, od zupek chińskich po kuchenki mikrofalowe. ;-)
Czy ciężko było ci się odnaleźć na miejscu?
I tak i nie. To zależy. Po pierwszej rotacji a wracając na drugą czułem się dosyć pewnie wiedząc już, gdzie i po co jadę oraz jak wygląda sytuacja na miejscu. Najtrudniejszym chyba elementem dla mnie osobiście było odnalezienie się w środowisku życia oraz pracy anglojęzycznym, z bogactwem dialektów i ludzi z całego świata.
Dużo jest pracy z typowego TC3?
Z założenia nasza praca ma miejsce tylko na terenie bazy i wszelkie działania podejmujemy po zabezpieczeniu miejsca zdarzenia przez odpowiednie służby, jak w ratownictwie cywilnym. „Typowe TC3” z nazwy jest „taktyczno-bojową opieką nad poszkodowanym”. Odpowiedź więc brzmi: nie.
Jak to jest być ratownikiem taktycznym?
Nie mam pojęcia. Ja jestem ratownikiem medycznym i taktycznym nigdy nie będę (patrz pkt. dot. mojego niebycia żołnierzem). Ba! Nie znam nawet ulokowanej w prawie definicji takowego ratownika taktycznego. Musisz więc spytać kogoś ze znajomych, jak to jest być taktycznym ratownikiem.
Wyświetlenia: 5 387