Co dolega Annie?
Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Anię. To mógł być 2009 rok. Poznał mnie z nią Wojtek, ratownik, z którym w tamtym czasie często dyżurowałem. Teraz spotykamy się sporadycznie na dyżurach w jednej stacji pogotowia, ale nie o Wojtku dzisiaj.
Ania przyleciała do Polski, jak mnie pamięć nie myli, z Anglii. Planowała zostać w naszym kraju i więcej nie wracać na wyspy. To miało być jej docelowe miejsce zamieszkania.
Związana była z branżą szkoleniową. Wzięła udział w wielu kursach pierwszej pomocy. Bardzo je lubiła, czuła się w tej pracy świetnie. Wzbudzała ogrom pozytywnych emocji, dzięki niej uśmiech pojawiał się na twarzy wielu kursantów.
Niestety Ani w pewnym momencie jej życia bardzo pogorszył się stan zdrowia. Niewielu o tym wiedziało.
Ja sam z Anią przejeździłem pół Polski. Śląsk, Podkarpacie, stolica, północ kraju. Wiele miejsc zwiedziliśmy, wiele osób razem przeszkoliliśmy.
Wiele osób, które kiedyś uratują życie człowieka chorego. Osoby, której stan zdrowia nagle się pogorszył. To dzięki nam. Annie i mnie.
O chorobie Ani wiedziało niewielu. Tak napisałem. W rzeczywistości nie wiedział nikt, nawet Wojtek, który ją ściągnął do Polski. Anka ukrywała swój stan, nie chciała aby ktokolwiek jej żałował, współczuł. Chciała żyć jak do tej pory, cieszyć się swoją pracą. Nie wiedziała, czy jeszcze kiedyś uda się jej wrócić do poprzedniej aktywności.
Przyznaję szczerze, że informacja o jej stanie zdrowia była dla mnie druzgocąca. Nie miałem pojęcia, jak jej pomóc. Uruchomiłem wszystkie kontakty, jakie mogły mi przyjść do głowy. Dziesiątki telefonów, setki sms-ów do znajomych lekarzy, pielęgniarek, kolegów ratowników. I nic.
Wiele konsultacji, badań, podejrzeń, proponowanych diagnoz. Nikt nie był w stanie powiedzieć jednoznacznie, co dolega Annie. Stąd też ten mój wpis, prośba do Ciebie, Czytelniku, o wsparcie.
Czy domyślasz się, co może dolegać Małej Annie (Little Anne) firmy Laerdal? Jak ją uleczyć?
Ja sam już próbowałem wielu sposobów i obawiam się, że Ania potrzebuje przeszczepu twarzy ;-).
PS Ania leżała w swoim „śpiworze” przez ok 1,5 miesiąca nieużywana, nie było w nim nic, co mogło ją tak trwale zabrudzić.
Wyświetlenia: 10 290