Ratownictwo w miejscach trudno dostępnych – relacja ze szkolenia
11 marca 2014, Edukacja, 4 komentarze
Są trzy rodzaje szkoleń. Na jednych siedzisz przez kilka dobrych godzin a wieczorem w domu i tak nie pamiętasz, o czym była na nich mowa. Na drugich nie masz wyjścia i tyłek ze stołka musisz oderwać, a nawet jeśli nie i też tylko siedzisz, to na koniec dnia masz satysfakcję i poczucie nie zmarnowania swojego cennego czasu. Trzeci rodzaj szkoleń to te, o których pamiętasz długo i już cię korci, żeby zapisać się na kolejne.
Na te pierwsze nie chodzę, bo bylejakości nie trawię. Te drugie odwiedzam, bo jest na nich gruntowna wiedza i możliwość treningu pod okiem dobrych instruktorów. O szkoleniu z tej trzeciej grupy będzie natomiast dzisiaj. Taka mała fotorelacja z kilkoma informacjami dla nowych klientów. Czyli dla Was, bo nowymi klientami dla organizatora powinniście się stać.
Jakiś czas temu wynalazłem informację o szkoleniu dla ratowników o ciekawie brzmiącej nazwie „Działania ratownicze w miejscach trudno dostępnych”. Akurat zbiegło się to z tym, że myślałem o odbyciu szkolenia z jakichś podstawowych technik linowych w połączeniu z ratownictwem. Szkolenie promocyjne, w którym z kolegami wzięliśmy udział 3 marca br., miało ten temat poruszyć również.
Sam początek to już niełatwa sprawa. Uprząż posiada trzy otwory koliste – tylko w jeden z nich zmieści się tułów. Kto nigdy nie miał z takim sprzętem do czynienia wcześniej, powinien o tym pamiętać.
Pierwsza próba sił. Wejście na drzewo. Kto nie potrafi wbiegać na górę niczym po kokosy lub banany, może skorzystać ze specjalnej drabinki.
A ten, kto miał lęk wysokości, mógł liczyć na ciepłe słowa otuchy.
Na szczęście droga w dół nie prowadziła drabinką.
Pierwszy raz na wysokości, pierwsze zetknięcie z tego typu osprzętem po…12 latach? Nawet już nie pamiętam dokładnie.
Mostek linowy. Nie ma wyjścia, przejść go trzeba. Podobno jestem bezpieczny, chociaż w te wszystkie szpeja sam się wpinałem i przepinałem, a w tym temacie sobie nie ufam.
Na szczęście instruktor na dole dba o moje bezpieczeństwo. Powiedział, że jeśli odpadnę, to on na pewno mnie złapie. Wierzyć mu?
Ok, sprawa jest prosta – dalej nie ogarniam tych karabinków. Zwłaszcza w rękawiczkach, które sprawy nie ułatwiają.
Zadanie następne. Bułka z masłem: „weźcie wepnijcie się tutaj, my was wciągniemy na wysokość. Aha, tutaj jest worek samorozprężalny – może wam się przydać” :-).
NO JAK TO, NIE WIECIE DO CZEGO SŁUŻY AMBU?!
Ciężka praca kolegów nie przeszkadza w tym, aby zrobić sobie z nimi cool foto :-).
Gorzej, jeśli samemu trzeba działać na wysokości. I to okrakiem. Wtedy koledzy będą sobie robić z tobą fotki.
Jest dobrze. Pacjent zaczął oddychać. Żyje.
Zdjęcie od tzw. dupy strony. Dobrze, że nie mojej.
I kolejne zadanie. Nieostrożni pracownicy wpadli do niepłytkiej studni. Pierwszego wyciągnęliśmy my. W zespole trzyosobowym. Ciekawe, jak poradzą sobie koledzy we dwójkę?
Oczywiście pacjenta nie interesuje, że jest ich tylko dwóch. Standardy urazowe zachowane być muszą.
Hej, ho, ciągnij go!
Kręgosłup raczej takich akcji nie lubi, i kiedyś wyrazi swój sprzeciw.
A to kopczyk, w którym została przygotowana studnia. Usypanie go pewnie trochę zajęło, ale radość kursantom daje.
„Słuchajcie, jakiś młody wlazł do tego tunelu i słuch po nim zaginął. Trza tam wleźć za nim i go odnaleźć”. Ktoś chętny?
Chętnych nie było, więc wytypowaliśmy najchudszego. Wiecie, demokracja grubszych.
A to ze względu na bezpieczeństwo, bo co po niektórzy gdyby weszli w tunel, to już by tam zostali na wieki wieków. Amen.
I ostatnie zadanie, wypadek drogowy. Poszkodowani w pojazdach, pod pojazdami, na pojazdach, w krzakach, w…a sam już nie wiem, gdzie oni wszyscy się pochowali…
Była też i karetka. Po wypadku, niestety tragicznym w skutkach, który zdarzył się w miejscowym pogotowiu.
I były nogi wraz z miednicą. Nie wiem czyje, leżały tak po prostu odłogiem. Reszty „ciała” nigdy nie odnaleziono.
Wiecie co? Szkolenie było świetne, dawno w czymś tak fajnym nie uczestniczyłem. Zorganizowało je Centrum Doskonalenia Ratownictwa Medycznego we współpracy z Ośrodkiem Trauma, odbyło się w Dąbrowie Górniczej (woj. śląskie).
Ze względu na duże zainteresowanie (i zapewne promocyjną cenę) ćwiczyliśmy w 4 grupach na 4 stacjach: z linami, ze studnią/tunelem, wypadku samochodowego i zdarzenia mnogiego. To ostatnie przeprowadzone było w brudnej, obskurnej sali, z dużą ilością gratów oraz tonami kurzu i pyłu. Nie było szans się nie ubrudzić. Czyli jak w życiu.
Kończąc dopowiem jedynie, że nie jest to wpis sponsorowany a wyraz mojego zadowolenia z uczestnictwa w naprawdę fajnym i nietypowym kursie dla ratowników. Zresztą co będę dużo mówił – niedługo zapisuję się na kolejne szkolenie :-).
tagi: doskonalenie zawodowe doskonalenie zawodowe ratowników medycznych działania ratownicze w trudnych warunkach szkolenie dla ratowników medycznych
Wyświetlenia: 6 035
To nie koniec! Przeczytaj najnowsze wpisy: