Studenci kierunków medycznych jako wolontariusze a koronawirus
Internet zasypany jest informacjami o pandemii zalewającej świat. Wiele osób medialnymi doniesieniami wręcz żyje, wielokrotnie w ciągu dnia oglądając lub słuchając wiadomości, nerwowo odświeżając strony portali internetowych i społecznościowych. Przyznam szczerze, że ja tylko sporadycznie podglądam, co dzieje się w mediach, i to tylko z jeszcze tkwiącego we mnie jakiegoś zainteresowania ratownictwem.
Stąd właśnie dzisiejszy wpis, gdyż już od kilku dni docierają do mnie wiadomości o pomysłach uczelni i placówek medycznych, by do pomocy w tych drugich zgłaszali się studenci. Poniżej poruszę kilka kwestii, które wielokrotnie przeszły mi przez głowę lecz dla tych z Was, którzy chcieliby znać moje zdanie, od razu odpowiem na pytanie:
– Ratowniczy, czy będąc teraz w Polsce i będąc studentem zgłosiłbyś się na wolontariat?
– Za Chiny Ludowe!
Tym w sumie mógłbym zakończyć, co mam do przekazania Wam, jako przyszłym medykom, lecz samo „nie” może Was nie przekonać a i ja chcę rozwinąć temat (ale tylko odrobinę). Nie jestem specjalistą, wpis przedstawia moje własne zdanie i celowo nie przytaczam w nim statystyk ani innych danych o samym koronawirusie, bo to znajdziecie wszędzie. Pamiętajcie przy tym, że ja z polską ochroną zdrowia nie jestem już związany od kilku lat oraz patrzę na pewne sprawy z perspektywy bycia ratownikiem ponad 13 lat.
To, czy zdecydujecie się na wolontariat w trakcie trwającej pandemii to Wasza sprawa i Wasza decyzja, ja tego oceniać nie będę. Przedstawię Wam tylko moje spojrzenie, być może pomoże Wam to podjąć właściwą decyzję.
Bezpieczeństwo własne
Ja tego nie wiem, bo w Polsce mnie nie ma (ponoć na szczęście?) jednak fejsbuki i instagramy medyczne o tym wrzeszczą: brakuje środków ochrony indywidualnej (PPE – Personal Protective Equipment) dla PRACOWNIKÓW MEDYCZNYCH. Czy do czasu ewentualnego rozpoczęcia przez Was wolontariatu będzie wystarczająco dużo PPE, żebyście byli bezpieczni na tyle, na ile to możliwe? I don’t think so…
Pamiętajcie o tym, o ile jeszcze nie macie świadomości, że w ramach środków ochrony osobistej nie mogą znajdować się tylko rękawiczki i maska ochronna. Dlaczego o tym wspominam? Doszły mnie słuchy, że na spotkaniu ze studentami jednej z uczelni usłyszeli oni, że właśnie w ramach zabezpieczenia będą mieć na wyposażeniu tylko dwa wspomniane środki. Brak mi słów. Jestem przerażony.
Bezpieczeństwo najbliższych
Nawet jeśli jakaś energia kosmiczna sprowadzi ten sprzęt ochronny z odległej galaktyki to…nie bez powodu instytucje państwowe zalecają pozostawanie w domu na ile to możliwe. Nie bez powodu zamknięto uczelnie, kina i teatry.
Wyobraźcie teraz więc sobie, że Wasi bliscy izolują się, unikają skupisk ludzkich. Babcia nie wychodzi nawet do kościoła, choć bardzo by chciała, a mama co najwyżej do najbliższego warzywniaka kupić ziemniaki i pora.
I wtedy wchodzicie do domu Wy: nie „cali na biało”, bo przecież pełnego zestawu środków ochronnych w szpitalu nie mieliście. Może mieliście maseczkę ochronną i rękawiczki jednak umówmy się: przy tak zajebistej ekspozycji poprzez kontakt z pacjentami potencjalnie zakażonymi nawet z odległości metra (którzy mogli się zgłosić do szpitala z całkiem innego przecież powodu lecz wirusa mogą mieć a objawów jeszcze nie), jesteście nie_mam_pojęcia_ile_dziesiąt/set_razy bardziej narażeni na zakażenie, niż gdybyście ten czas spędzili w domu, poświęcając go na chociażby naukę by później pozdawać egzaminy i zostać pełnoprawnymi medykami.
Pisząc te słowa próbuję sobie wyobrazić co bym czuł, gdyby z chęci „ratowania świata” najbliższa mi osoba wylądowała w szpitalu i musiałbym ją oglądać w ciężkim stanie…Nie potrafię.
Wiedza/doświadczenie
Początkowe informacje w mediach wspominały o wykorzystaniu (celowo używam tego słowa) studentów ostatnich lat kierunków medycznych. Aktualne ogłoszenia uczelni medycznych nie wyznaczają już tej granicy i zachęcają wszystkich, niezależnie od roku studiów.
Oczywiście zadania powierzone studentom-wolontariuszom nie będą zakładały wykonywania zabiegów inwazyjnych, naruszania ciągłości tkanek, lecz np. zbieranie podstawowego wywiadu medycznego czy pomiar temperatury ciała.
To w sumie tak prosta rzecz z mojej perspektywy, że każdy z Was sobie z nią poradzi bez problemu. Nie potrzeba do niej tak naprawdę żadnej wiedzy ani umiejętności, o ile formularz będzie odpowiednio przygotowany.
W Stanach funkcjonuje określenie „McJob” – to rodzaj niskopłatnej pracy, niewymagającej żadnych szczególnych umiejętności, do której można przeszkolić każdego. Tyle że to, co Wy mielibyście robić, to żaden McJob, bo będziecie wolontariuszami czyli z definicji nie zobaczycie za swoją pracę ani złotówki.
Tutaj może się pojawić argument zdobycia doświadczenia na przyszłość. Czy zdobędziecie jakieś doświadczenie? Być może tak, choć czy bardzo Wam przydatne za jakiś czas? Nie sądzę. Nawet jeśli (choć z założenia pacjentów macie nie dotykać) to dla mnie nijak to doświadczenie się ma do obciążenia psychicznego, którego doświadczycie oraz ryzyka zakażenia bliskich Wam osób.
Powtórzę: za Chiny Ludowe! Ja będąc studentem takiego ryzyka bym nie podjął bo za bardzo cenię życie swoje i najbliższych mi osób.
*******
W ten temat wykorzystywania Was, studentów kierunków medycznych, można by wciągnąć jeszcze wiele wątków. Wieloletnie zaniedbania w ochronie zdrowia (niezależnie od ugrupowania), wodzenie m.in. lekarzy, pielęgniarek i ratowników za nos, przekazywanie miliardów nie na onkologię, nagonki na WOŚP, skłócanie medycznych grup zawodowych czy pamiętne #niechjadą – jest tego wszystkiego od groma.
I teraz nagle Wy, przyszli medycy, macie ratować ekstremalnie ciężką sytuację w polskiej ochronie zdrowia, kiedy od lat wiadomo, jakie są braki kadrowe w szpitalach i pogotowiach?! NO NIE!
Nie dajcie się wkręcić w górnolotne stwierdzenia i manipulacje, jakoby bez Waszej pomocy szpitale nie mogły funkcjonować, Wasza pomoc była niezbędna. W to, że powinniście mieć misję, macie pasję czy też powołanie. Pasję na pewno macie, skoro dopuszczacie (oby już nie!) wolontariat w trakcie pandemii koronawirusa, jednak misja to żadna, powołanie tym bardziej.
„Wybierając studiowanie na kierunkach medycznych zdecydowaliście się pełnić służbę dla społeczeństwa dbając o dobro ogółu.”
Takie stwierdzenie znalazło się w mailu do studentów jednej z uczelni kształcącej przyszłych medyków. Jest to dla mnie czysta manipulacja i zachowanie bezczelne! Jeśli macie pełnić w przyszłości „służbę” (samo to określenie jest skandaliczne, bo nikt z Was w ochronie zdrowia nie będzie funkcjonariuszem służby państwowej), to musicie być na tyle zdrowi, żeby najpierw studia dokończyć a później podjąć PRACĘ. O ile nie zachorujecie Wy, jako młodzi ludzie narażeni mniej, to nie jesteście w stanie przewidzieć, czy nie zakazicie kogoś z rodziny oraz jak taki niby fajny, miły wolontariacik-służba odbije się na Waszej psychice.
Jak określił to Janek Świtała, ratownik medyczny, prowadzący profil na Instagramie, staniecie się mięsem armatnim rzuconym na pierwszą linię frontu, na dodatek bez odpowiedniego zabezpieczenia. W pełni zgadzam się z Jankiem i uwielbiam go za bezkompromisową szczerość.
Zadbajcie o siebie, zadbajcie o swoich najbliższych. Wykorzystajcie ten czas dobrze, spędzając czas w domu, bo w pracy zawodowej będzie Wam go permanentnie brakować. Uczcie się, żeby za jakiś czas na dyżurach być najlepszymi medykami ever!
To kiedyś w Waszych rękach będzie spoczywać życie drugiego człowieka i Wy będziecie za nie odpowiedzialni. Teraz to jeszcze nie Wasza wojna. Zachowajcie siły na przyszłość.
Stay safe out there!
PS We wpisie celowo nie poruszam kwestii związanych m.in. z konstrukcją umowy, ubezpieczeniem czy zakresem obowiązków i przeszkolenia. Nie mam na moment publikacji informacji na ten temat ale zapraszam Was do dzielenia się w komentarzach Waszymi przemyśleniami i informacjami.
Wyświetlenia: 9 230