SOR to nie jadłodajnia ani schronisko dla zwierząt – miski z wodą tu nie dają
16 maja 2013 mieszkanka Słupska towarzyszyła swojej koleżance podczas wizyty w szpitalnym oddziale ratunkowym. O swoich wstrząsających doznaniach postanowiła podzielić się z czytelnikami portalu gp24.pl. Nie było by w tym nic dziwnego – wszak w obecnych czasach sensacją jest wszystko, co nią może być – gdyby nie fakt, że pani szanownej czytelniczce pomyliło się miejsce, w którym przebywała. Z czym pomyliło?
16 maja 2013 byłam z koleżanką na słupskim SOR-ze. Spędziłyśmy 7 godzin bez jedzenia i wody na SOR, a wcześniej 2 godziny w przychodni.
Jak dobrze pamiętam, 16 maja żadnego święta nie było. Sklepy funkcjonowały normalnie. Czyżby ktoś czytelniczce zabronił wyjścia poza obręb szpitala i udania się do spożywczaka po bułki i mineralną? A może oczekiwała, że oddział ratunkowy to serwis all inclusive, z podaniem napojów i ciepłych posiłków wszystkim bliskim i znajomym pacjentów? Zdecydowanie nie, oddział ratunkowy to oddział ratunkowy, dla pacjentów będących w stanie zagrożenia życia.
To, że trzeba czekać tyle, a nawet więcej godzin, siedząc na krzesełkach, a nie każdy może siedzieć, bez możliwości np. wyciągnięcia obolałych nóg to nic […].
Krzeseł by nie było – źle. Są krzesła – też źle. Bo nie ma leżanek?! A może tak łóżko dla pani, z atłasową pościelą? Na nim na pewno będzie się przyjemnie wyciągało nogi…
Najgorsze czeka jednak jak na drugą stronę wezmą, bo z gabinetu lekarza wychodzą 2 drzwi, na jedną np. zachodnią stronę i wschodnią.
Niezła orientacja w terenie, drzwi zachodnie, drzwi wschodnie, szkoda, że brak u autorki listu choć w połowie tak dobrej orientacji w tematyce wskazań do korzystania z oddziału ratunkowego.
I na tej drugiej stronie wiele łóżek, a na nich różni chorzy, kobiety i mężczyźni.
Chorzy w szpitalu? No way!
Przytomni i nie przytomni, wymiotujący, jęczący, z rozharatanymi kończynami, spragnieni choćby szklanki wody.
A jednak, naprawdę chorzy. I to właśnie ci pacjenci, którzy naprawdę potrzebowali pomocy medycznej w oddziale ratunkowym, w przeciwieństwie do tych czekających w SOR 7 godzin na niewygodnych krzesłach.
Po tej drugiej stronie nie było możliwości skorzystania z ubikacji, bo wisiała tabliczka „zajęte” choć drzwi były otwarte.
To dało się skorzystać czy się nie dało? Czy może musiała szanowna czytelniczka zanieczyścić spodnie lub skorzystać z basenu?
Wszędzie wiszą tablice „oddział segregacji pacjentów” i słuszna nazwa, bo segreguje się śmieci i tak tam pacjent się czuje, jak śmieć […]. Nikomu nie chciało się znaleźć bardziej odpowiedniej nazwy np. klasyfikacja lub celowo taką nazwę dali wiedząc jaki los tam czeka ludzi.
No proszę, czyżby czytelniczka nauczała języka polskiego w szkole? Nie wiedziałem, że segreguje się jedynie śmieci…Proponuję wystosować postulat do organizacji ratowniczych w kraju i na świecie, by zlikwidować termin „segregacji medycznej”, który od lat już funkcjonuje w naszych szeregach i co do nazwy którego nikt do tej pory nie miał żadnych zastrzeżeń. Ta pani jest pierwszą, której on nie odpowiada – może jakiś dyplom wypiszemy? :-)
Słyszę, czytam w mediach, że ludzie zamiast do przychodni niepotrzebnie zgłaszają się na SOR. Trzeba być chyba chorym umysłowo, by z własnej, nieprzymuszonej woli tam się znaleźć i przeżywać taki horror.
Ciekaw jestem, czy czytelniczka przedstawiła wszystkim innym w trakcie wizyty w SOR swoje zdanie i nazwała ich, mówiąc prosto w twarz, „chorymi umysłowo”? Jeśli tak, to gratuluję odwagi. Choć nie sądzę, żeby jej pani starczyło,
Imię i nazwisko do wiadomości redakcji.
skoro nawet nie miała pani odwagi podpisać się pod swoim listem imieniem i nazwiskiem. Czyżby miała się pani czego wstydzić?
Mam nadzieję, że następnym razem autorka uda się wraz z koleżanką do prywatnej przychodni, gdzie podadzą darmową wodę, darmową przekąskę, będzie można sobie poleżeć oczekując na wizytę u lekarza a z głośników będą płynęły hawajskie rytmy.
Na koniec przytoczę jedynie krótką definicję zaczerpniętą z Ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym:
1. Szpitalny oddział ratunkowy oraz jednostka organizacyjna szpitala wyspecjalizowana w zakresie udzielania świadczeń zdrowotnych niezbędnych dla ratownictwa medycznego udzielają świadczeń opieki zdrowotnej osobie w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego.
W uproszczeniu, specjalnie dla pani autorki listu-czytelniczki i jej podobnych osób: pacjent, który zostaje przyjęty i leży, przytomny lub nie, jęczy, stęka, ma rozharatane kończyny, jest w stanie zagrożenia życia i SOR jest dla niego. Pacjent, który po przyjęciu czeka później 6 godzin, mógł powinien był udać się do swojego lekarza rodzinnego.
Wyświetlenia: 10 534