SOR to nie jadłodajnia ani schronisko dla zwierząt – miski z wodą tu nie dają

20 maja 2013, Ratownictwo oraz Wydarzenia, 21 komentarzy

16 maja 2013 mieszkanka Słupska towarzyszyła swojej koleżance podczas wizyty w szpitalnym oddziale ratunkowym. O swoich wstrząsających doznaniach postanowiła podzielić się z czytelnikami portalu gp24.pl. Nie było by w tym nic dziwnego – wszak w obecnych czasach sensacją jest wszystko, co nią może być – gdyby nie fakt, że pani szanownej czytelniczce pomyliło się miejsce, w którym przebywała. Z czym pomyliło?

16 maja 2013 byłam z koleżanką na słupskim SOR-ze. Spędziłyśmy 7 godzin bez jedzenia i wody na SOR, a wcześniej 2 godziny w przychodni.

Jak dobrze pamiętam, 16 maja żadnego święta nie było. Sklepy funkcjonowały normalnie. Czyżby ktoś czytelniczce zabronił wyjścia poza obręb szpitala i udania się do spożywczaka po bułki i mineralną? A może oczekiwała, że oddział ratunkowy to serwis all inclusive, z podaniem napojów i ciepłych posiłków wszystkim bliskim i znajomym pacjentów? Zdecydowanie nie, oddział ratunkowy to oddział ratunkowy, dla pacjentów będących w stanie zagrożenia życia.

To, że trzeba czekać tyle, a nawet więcej godzin, siedząc na krzesełkach, a nie każdy może siedzieć, bez możliwości np. wyciągnięcia obolałych nóg to nic […].

Krzeseł by nie było – źle. Są krzesła – też źle. Bo nie ma leżanek?! A może tak łóżko dla pani, z atłasową pościelą? Na nim na pewno będzie się przyjemnie wyciągało nogi…

Najgorsze czeka jednak jak na drugą stronę wezmą, bo z gabinetu lekarza wychodzą 2 drzwi, na jedną np. zachodnią stronę i wschodnią.

Niezła orientacja w terenie, drzwi zachodnie, drzwi wschodnie, szkoda, że brak u autorki listu choć w połowie tak dobrej orientacji w tematyce wskazań do korzystania z oddziału ratunkowego.

I na tej drugiej stronie wiele łóżek, a na nich różni chorzy, kobiety i mężczyźni.

Chorzy w szpitalu? No way!

Przytomni i nie przytomni, wymiotujący, jęczący, z rozharatanymi kończynami, spragnieni choćby szklanki wody.

A jednak, naprawdę chorzy. I to właśnie ci pacjenci, którzy naprawdę potrzebowali pomocy medycznej w oddziale ratunkowym, w przeciwieństwie do tych czekających w SOR 7 godzin na niewygodnych krzesłach.

Emergency department - Szpitalny Oddział Ratunkowy

Po tej drugiej stronie nie było możliwości skorzystania z ubikacji, bo wisiała tabliczka „zajęte” choć drzwi były otwarte.

To dało się skorzystać czy się nie dało? Czy może musiała szanowna czytelniczka zanieczyścić spodnie lub skorzystać z basenu?

Wszędzie wiszą tablice „oddział segregacji pacjentów” i słuszna nazwa, bo segreguje się śmieci i tak tam pacjent się czuje, jak śmieć […]. Nikomu nie chciało się znaleźć bardziej odpowiedniej nazwy np. klasyfikacja lub celowo taką nazwę dali wiedząc jaki los tam czeka ludzi.

No proszę, czyżby czytelniczka nauczała języka polskiego w szkole? Nie wiedziałem, że segreguje się jedynie śmieci…Proponuję wystosować postulat do organizacji ratowniczych w kraju i na świecie, by zlikwidować termin „segregacji medycznej”, który od lat już funkcjonuje w naszych szeregach i co do nazwy którego nikt do tej pory nie miał żadnych zastrzeżeń. Ta pani jest pierwszą, której on nie odpowiada – może jakiś dyplom wypiszemy? :-)

Słyszę, czytam w mediach, że ludzie zamiast do przychodni niepotrzebnie zgłaszają się na SOR. Trzeba być chyba chorym umysłowo, by z własnej, nieprzymuszonej woli tam się znaleźć i przeżywać taki horror.

Ciekaw jestem, czy czytelniczka przedstawiła wszystkim innym w trakcie wizyty w SOR swoje zdanie i nazwała ich, mówiąc prosto w twarz, „chorymi umysłowo”? Jeśli tak, to gratuluję odwagi. Choć nie sądzę, żeby jej pani starczyło,

Imię i nazwisko do wiadomości redakcji.

skoro nawet nie miała pani odwagi podpisać się pod swoim listem imieniem i nazwiskiem. Czyżby miała się pani czego wstydzić?

Mam nadzieję, że następnym razem autorka uda się wraz z koleżanką do prywatnej przychodni, gdzie podadzą darmową wodę, darmową przekąskę, będzie można sobie poleżeć oczekując na wizytę u lekarza a z głośników będą płynęły hawajskie rytmy.

Na koniec przytoczę jedynie krótką definicję zaczerpniętą z Ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym:

1. Szpitalny oddział ratunkowy oraz jednostka organizacyjna szpitala wyspecjalizowana w zakresie udzielania świadczeń zdrowotnych niezbędnych dla ratownictwa medycznego udzielają świadczeń opieki zdrowotnej osobie w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego.

W uproszczeniu, specjalnie dla pani autorki listu-czytelniczki i jej podobnych osób: pacjent, który zostaje przyjęty i leży, przytomny lub nie, jęczy, stęka, ma rozharatane kończyny, jest w stanie zagrożenia życia i SOR jest dla niego. Pacjent, który po przyjęciu czeka później 6 godzin, mógł powinien był udać się do swojego lekarza rodzinnego.



Wyświetlenia: 10 534

Podoba Ci się na Ratowniczym? Zapisz się!

Wyślę Ci bezpłatne zestawienie 400 skrótów wykorzystywanych w ratownictwie i medycynie, które otrzymasz po kilku minutach. Dodatkowo dzięki rejestracji otrzymasz dostęp do zamkniętej grupy na FB dla pasjonatów ratownictwa. Zero spamu, Twojego adresu nie udostępnię nikomu!





To nie koniec! Przeczytaj najnowsze wpisy: