Przemysław Guła o procedurach postępowania dyspozytorów medycznych

21 stycznia 2014, Ochrona zdrowia oraz Ratownictwo, Komentarze (1)

W ostatnim wpisie przedstawiłem Wam moje zdanie nt. procedur dla dyspozytorów medycznych pisząc, że pacjenta procedury dyspozytorów nie interesują. W dniu dzisiejszym natomiast prezentuję Wam wypowiedź dr n. med. Przemysława Guły, dotyczącą tego samego tematu.

Szanowni Państwo,

w związku z coraz większą temperaturą dyskusji dotyczącej wartości zaprezentowanych „procedur postępowania dyspozytorów medycznych” chciałbym zwrócić uwagę na kilka istotnych elementów, które jak się wydaje umykają uwadze stron sporu.

Zaprezentowano co najmniej trzy wartościowe propozycje.

Udało się znaleźć jak się wydaje znakomite rozwiązanie i odpowiedź, teraz pozostaje jeszcze ustalić jaki problem rozwiązywaliśmy.

Wyjściowym punktem całego obecnego szumu była tragedia małej Dominiki, odpowiedzią na którą miało być sugerowane uniwersalne rozwiązanie, które sprawi, że już „nigdy żaden dyspozytor nikogo nie skrzywdzi”. Oczywiście trudno podważać troskę o zwiększenie bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli, ale!

Po pierwsze pragnę zaznaczyć, iż pierwsze w Polsce procedury postępowania powstały już w roku 2000 i szkoda, że organizatorzy akcji nie dostrzegli wcześniej ich wartości i potrzeby wdrożenia.

Po drugie przyjęto formę działania na skróty, wykorzystując w pierwotnej wersji niestety mało już aktualne wydanie procedur postępowania przygotowane pierwotnie przez Instytut Ratownictwa Medycznego, które nagle stały się wspólnym dziełem Medycyny Praktycznej i WOŚP.

Po dość gruntownej krytyce wielu środowisk wycofano się z tego pomysłu wynikiem czego jest sytuacja, w której dopuszczono do możliwości tworzenia własnych procedur przez poszczególnych dysponentów. Ten pomysł Ministerstwa Zdrowia stanowi formę kompromisu, ale obarczony jest ryzykiem tworzenia różnych standardów w obrębie jednego systemu ratownictwa medycznego.

Niewątpliwie Minister stanął na wysokości zadania rozwiązując kwestię używając sławnej myśli „nie powiem wam ani tak ani tak, cobyście nie myśleli, że jest tak albo tak” co nie tyle rozwiązało problem ale przesunęło w czasie.

Należy jednak wrócić do źródła. Sprawa Dominiki zakończyła się umorzeniem. Dlaczego? Powiedzmy wprost, dyspozytor nie popełnił błędu. Przykre pozostaje jednak, że człowiek ten został „ukrzyżowany” blisko rok temu przez szereg postaci świata mediów i polityki i nikt z nich nie ma jednak odwagi przyznać, że populistyczno-medialna nagonka leżąca u podstaw dzisiejszych emocji zakończyła się umorzeniem sprawy (podobnie jak większość innych tzw. afer dyspozytorskich ostatnich lat).

Żałuję także, że nikt ze stron broniących swoich procedur nie przyzna, iż po ich wprowadzeniu decyzja dyspozytora byłaby identyczna, a różnica polegałaby na znacznie szybszym oczyszczeniu go z zarzutów.

Niewysłanie zespołu nie jest klasyfikowane w żadnej z wersji ICD jako przyczyna zgonu. Niestety wprowadzenie najlepszych procedur nie spowoduje, że ludzie przestaną umierać (w tym także ci młodzi), a tak można odczytać płomienne wypowiedzi zażartych obrońców procedur. Szkoda, że nie zdają sobie sprawy, iż przy kolejnej aferze to oni poniosą ciężar tłumaczenia się dlaczego karetka nie pojechała do pacjenta z gorączką, a parę godzin później zmarł, a przecież miał zaledwie 97 lat. Na szczęście wreszcie dyspozytorzy będą mieli ochronę dla swoich decyzji.

Powiedzmy wprost (tu także żałuję, iż nikt tego nie mówi) wreszcie będzie istniała realna i bezpieczna forma odrzucania nieuzasadnionych wezwań, co zapewne wywoła ogromny opór społeczeństwa przyzwyczajonego do bardzo dużego stopnia nadużywania systemu. Czy inicjatorzy akcji nadal będą bronić swoich procedur skoro ich wdrażanie jest oparte na formie przeciwstawienia bezdusznych dyspozytorów ogółowi społeczeństwa?

Przypominam o podobnej próbie ograniczenia nadużywania systemu z roku 2001, z której wycofał się w 2002 roku ówczesny Minister Zdrowia, argumentując, iż obywatel nie powinien bać się o to czy wezwanie jest uzasadnione. Oczywiście nie powinien się bać, powinien mieć świadomość do czego służy ratownictwo.

Truizmem jest przypominanie, iż spełnienie przez ratownictwo medyczne roli przychodni i bezpłatnego serwisu taksówkowego musi powodować, że czasem nie dociera na czas do człowieka, którego można uratować, czemu o tym nikt nie mówi?

Wracając więc do podstaw i pytania oraz problemu, który rozwiązaliśmy ponawiam prośbę o jego zdefiniowanie. Sytuacja przypomina nieco rozpoczęcie projektowania pojazdu zaczynając od designu klamek, oczywiście tak też można.

Pytania, które są dość oczywiste pozostały bez rozwiązania. Pozwolę sobie na zadanie kilku.

  1. Do czego mają być dysponowane zespoły ratownictwa medycznego? Niestety ustawowa definicja nagłych stanów zagrożenia zdrowotnego jest w tym względzie zbyt ogólna.
  2. Ile mamy kodów realizacji zgłoszeń? 1 ? 2? a może 3?
  3. Czym różnią się poszczególne kody w zakresie realizacji? Obecnie stosowane mediany czasów dojazdu zrównują czasy dojazdu do zatrzymania krążenia z tymi do biegunki.
  4. Jak zostanie załatwiona sprawa powszechnej praktyki gry ping-pong pomiędzy ratownictwem medycznym, a nocną i świąteczną pomocą całodobową? Wezwanie przekazane przez dyspozytora medycznego niejednokrotnie wraca jak bumerang z odpowiednim instruktażem „proszę powiedzieć, że ma Pan(i) ból w klatce piersiowej”.
  5. Jak zostanie rozwiązana kwestia transportów ratunkowych, ostatnie zdarzenia znowu pokazały ogromną lukę w tym zakresie?
  6. Jak liczymy czas dotarcia zespołu? od zadysponowania? Jeśli tak to jakie są normy czasowe w zakresie czasu przyjmowania wezwania?

Pytanie to jest tym bardziej istotne, że łańcuch powiadamiania obecnie znacznie się wydłużył, jeśli naprawdę potrzebujący pomocy na swoje nieszczęście zadzwoni pod numer 112. Jest to niechętnie podnoszony problem, o którym mówi całe środowisko, a jest całkowicie niedostrzegany z perspektywy decydentów. Fenomen ten łatwo wytłumaczyć. Jeśli do łańcucha dopniemy spinacz to nie tylko go wydłużamy, ale także osłabiamy. Niestety odkrywanie koła jak widać leży w naszej naturze.

Wniosek dla mnie jest jeden.

Pora wspólnie usiąść. Każdy wychodzi z bardzo szlachetną i szczerą inicjatywą. Istniejący konflikt nie znajduje żadnego uzasadnienia.

Usiądźmy razem i zacznijmy od zdefiniowania podstawowego celu. Być może wtedy unikniemy sytuacji, w której za kilka miesięcy będziemy „na kolanie” poprawiać nasze dzieła lub też co gorsza wysłuchiwać, iż daliśmy świetne rozwiązania, a jak „zwykle zawinili ludzie”.

W obecnej sytuacji przestańmy się kierować emocjami, gdyż złe rozwiązania zawsze zemszczą się podwójnie. Nie należy też działać ambicjonalnym kryterium presji czasu, zwiększenie prędkości jazdy z powodu kończącego się paliwa nie zawsze gwarantuje sukces.

Z poważaniem

dr n. med. Przemysław Guła



Wyświetlenia: 6 150

Podoba Ci się na Ratowniczym? Zapisz się!

Wyślę Ci bezpłatne zestawienie 400 skrótów wykorzystywanych w ratownictwie i medycynie, które otrzymasz po kilku minutach. Dodatkowo dzięki rejestracji otrzymasz dostęp do zamkniętej grupy na FB dla pasjonatów ratownictwa. Zero spamu, Twojego adresu nie udostępnię nikomu!





To nie koniec! Przeczytaj najnowsze wpisy: