Powrót do rzeczywistości – a może nie?
Wróciłem. Wróciliśmy wszyscy, cało i prawie zdrowo. Miesiąc w Afryce wschodniej minął jak z bicza strzelił, w drodze powrotnej do kraju spędziliśmy ponad 24 godziny. 5 startów samolotów i tyle samo lądowań – bilans zgodny, jest dobrze :-).
Liczyłem, że przez miesiąc uda mi się napisać chociaż jeden wpis na Ratowniczego, czasu jednak wciąż brakowało lub pojawiały się inne niedogodności. W zamian w tym okresie pojawiło się kilka moich artykułów na Ratmed.pl, który objął patronatem medialnym naszą misję, oraz na blogu Polskiej Misji Medycznej.
W wolnych chwilach od pracy przez głowę przebiegają myśli związane z wyjazdem, analizy tego, co zrobiliśmy i co miałem okazję zobaczyć. Projekt, nazwany przez nas roboczo „Kenia 2012” był moim pierwszym w życiu. Pierwszy też raz przez tyle czasu przebywałem poza kontynentem, na dodatek w kraju jakże odmiennym od europejskich.
Niektórzy może stwierdzą, że problemu nie ma. Przecież oni byli na wakacjach w Egipcie, Tunezji etc., i było całkiem przyjemnie: hotel w jakimś standardzie, regularne posiłki, basen, plaża, wycieczki zorganizowane od A do Z przez biuro podróży. Wszystko wykreowane pod potrzeby turystów, spragnionych odpoczynku i słońca w ramach przerwy w pracy. To jednak w żaden nawet najmniejszy sposób nie daje prawdziwego obrazu kraju i ludzi w nim żyjących.
Przez miesiąc zdążyłem się częściowo przyzwyczaić do warunków życia w Kenii. Czuję jednak, że nie jest ona krajem, w którym mógłbym pozostać na stałe. W ramach projektu zrobiliśmy więcej, niż zostało początkowo założone. To jednak wierzchołek góry lodowej potrzeb miejscowych służb w zakresie ratownictwa medycznego i ogólnie rzecz biorąc medycyny oraz profilaktyki zdrowotnej.
Inny kraj, inne warunki życia, inne przyczyny wyjazdów karetek pogotowia. Zawał serca nie stanowi tak dużego problemu jak w krajach bardziej rozwiniętych. Powód: wiele osób nie dożywa do wieku „zawałowego”. Za to malaria, gruźlica, ukąszenia plus kilka schorzeń internistycznych pozostają w TOP10 najczęstszych przyczyn przyjęć pacjentów do szpitala.
Wyjazdy karetek to z reguły interwencje związane z wypadkami. Nie mówię tu o najczęstszych naszych „polskich” wypadkach, gdzie coś jest stłuczone, rozcięte, złamane. Tam na drodze z reguły albo dochodzi do niegroźnej stłuczki/potrącenia w wolnym ruchu ulicznym albo do totalnej masakry, która w naszych warunkach przytrafia się może co najwyżej raz lub dwa razy na rok. Do jednego takiego wypadku mieliśmy okazję pojechać z Kubą i wolontariuszami St John Ambulance w Nairobii.
Nasi kenijscy kursanci na pewno dużo się od nas nauczyli. Ja wiem, że sam od nich też wiele się dowiedziałem. W zakresie ratownictwa może nie aż tyle, co o ludziach, warunkach i sposobie (prze)życia. Każdy wyjazd, zmiana choć na chwilę warunków życia, uczy czegoś nowego. Życzę każdemu, aby miał okazję przyjrzeć się z boku naszej, często przez wielu określanej, szarej polskiej rzeczywistości. Asante sana.
foto: nawet w wolnej chwili dobrze było mieć przy sobie cokolwiek :-); autor: Anna Gregorczyk
Wyświetlenia: 2 361