Nigdy nie będziemy lekarzami, nawet jeśli ich, lekarzy, „popierdoliło”

20 lutego 2015, Ochrona zdrowia, 35 komentarzy

Przez 5 minut swojego życia chciałem być lekarzem. Jak szybko pomysł zawitał w mojej głowie po tekście koleżanki „ty, zdaję na lekarski, może też byłbyś lekarzem?” tak samo szybko z niej wypadł innym otworem. Stało się to w momencie gdy uświadomiła mnie, że od bieżącego roku nie obowiązuje już egzamin testowy a taki z pytaniami otwartymi.

Byłem za cienki, a przynajmniej tak wtedy myślałem, żeby dostać się na medycynę. Nie szybowałem swobodnie pomiędzy tajnikami fizyki, chemii a tym bardziej biologii, a „pamięciówę” znałem co najwyżej z innych okoliczności niż ślęczenie nad podręcznikiem. Razem skończyliśmy ratownictwo medyczne. Koleżanka obecnie skończyła już medycynę i jest lekarzem. Ja nim nie będę nigdy.

Czy czuję się z tego powodu gorszy? Może mógłbym, w końcu nie mam w sobie tyle „boskości”, co lekarze. Nie prowadzę operacji na otwartej klatce piersiowej, nie za bardzo mogę wykonać perikardiocentezę, nad czym zresztą ja się tu rozwodzę?! Mi nawet nie wolno podać pacjentowi paracetamolu czy pyralginy, o adenozynie nie wspominając (której nota bene bardzo mi brakuje w pracy!). Może więc mógłbym czuć się gorszy, nie czuję się jednak. Lekarze robią swoje, ratownik medyczny robi swoje (czasem też za innych, ale to inna bajka).

$$$

Różnica tylko, jak się wydaje, jest jedna. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o…uwaga…zagadka wszech czasów rozwiązana…PIENIĄDZE! Nie odkryję Ameryki pisząc, ze ratownik medyczny zarabia mniej niż lekarz. Analogicznej prawdy nie odkryję stwierdzeniem, że ratownik medyczny zarabia również mniej od: prawnika, bankiera, specjalisty IT (popularnie nazywanego informatykiem), kodera Pythona, marketingowca, maklera giełdowego, operatora koparki lub dźwigu, przedstawiciela handlowego, polityka, dyrektora handlowego spółki XXX, członka zarządu PKP, [tu wstaw jedno z tysięcy innych stanowisk w Polsce].

Jaka jest różnica pomiędzy lekarzem a przedstawicielami innych zawodów? Do lekarza ratownicy medyczni (i po części pielęgniarki również) mają wielkie zarzuty dot. wysokości zarobków, do przedstawiciela handlowego jednak się nie przypierdalają. Do specjalisty PR (public relations – nie mylić z pogotowiem ratunkowym) już nie. To przykre. Do tylu ludzi można by mieć pretensje. Do tych, tworzących kampanie reklamowe dla PZU, Philipsa, Samsunga. Przecież tyle zarabiają! Do tych sprzedawców ubezpieczeń, wszak tak duże prowizje od pojedynczego klienta mają! Ale to nic, w porównaniu do prowizji bankowca za sprzedaż kredytu na mieszkanie!

Do mnie też przecież ktoś może mieć wielkie smutki i żale. Nawet moi koledzy. W końcu stawka za dyżur 12-godzinny oscyluje w przedziale 200-300 zł brutto, a ja tyle samo biorę za 2-3 godziny szkolenia z pierwszej pomocy, które prowadzę. Za kilka godzin trwające szkolenia kasuję dwukrotność stawki dyżurowej w pogotowiu. I co? I nic! Ani znajomym informatykom, przedstawicielom farmaceutycznym i innym, robiącym co innego w życiu, nikt przy piwie nie ciśnie, że zarabiają tyle a tyle w jeden dzień, co oni przez pół miesiąca na swoim żałosnym etacie.

Nie lubisz swojej pracy? Zmień pracę. Nie czujesz satysfakcji zawodowej? Zmień pracę. Czujesz się w niej krzywdzony, molestowany, pracodawca stosuje na tobie mobbing? Zmień pracę. I załóż mu sprawę w sądzie. Nie zadowalają cię zarobki za takie a nie inne godziny wyrobione w miesiącu? Zmień pracę. Nikt cię nie trzyma w niej na siłę, nie zmusza, nie przystawia pistoletu do głowy. Po prostu zmień pracę, jeśli nie jesteś w niej szczęśliwy. Dla dobra swojej psychiki, dla komfortu życia.

A lekarze?

Nie jestem obrońcą lekarzy, nie chcę, żeby mój wpis został tak odebrany. Nie czuję się niedoszłym lekarzem, nie mam z żadnym specjalnej mięty, nikomu ani specjalnie nie jestem za nic wdzięczny ani też nie jestem nad wyraz wyjątkowo emocjonalnie związany.

Po prostu, po ludzku, lubię i cieszy mnie to bardzo, kiedy moim znajomym się powodzi, kiedy coś im się uda. Jara mnie to, mam satysfakcję, motywuje mnie to do dalszej pracy i ogólnie pojętego rozwoju.

Nie bronię lekarzy, którzy w Chełmie zażądali podwyżki, tak skandalicznie odebranej przez środowisko ratownicze. Przez FB przetoczyła się fala hejtu, nienawiści, „kurew i chujów” , stwierdzeń, że „lekarzy popierdoliło”, skierowanych w stronę tych 16, którzy postanowili zawalczyć o swoje. Co ja o tym sądzę?

High five! Piąteczka! Za to, że potraficie podjąć wspólną decyzję, potraficie stanąć murem, potraficie zawalczyć o swoje własne życie. My ratownicy tak nie mamy, nie jesteśmy jak z reklamy Biedronki.

My ratownicy, powinniśmy się od lekarzy uczyć. W działaniach medycznych (od niektórych z nich) ale przede wszystkim powinniśmy nauczyć się szacunku do swojej pracy. Do wzajemnego wspierania, stawania murem, walczenia o dobro, naszej, ratowniczej, przyszłości. A nauczyć się powinniśmy przede przede przede przede wszystkim szacunku do samych siebie. Nie wiesz, o czym mowa?

Zapytaj kolegę lub jeśli wolisz „znajomą twarz z pracy”, dlaczego zaoferował na ten sam kontrakt stawkę np. 12 zł brutto za godzinę pracy, kiedy wszyscy Twoi prawdziwi koledzy i Ty sam daliście 8 zł więcej.

I zacznij walczyć o dobro swoje i swojego zawodu, nie patrząc na innych, nie oglądając się za siebie, nie wypominając. Patrz na siebie a nie innych, bo to strata czasu. A czas kosztuje.

PS Możesz mnie nie lubić za to, co napisałem, ale takie jest moje zdanie. Obraźliwe i wulgarne komentarze pod tym tekstem będą kasowane. Na merytoryczną dyskusję jestem otwarty. Jeśli ktoś nie potrafi, polecam użyć poniższą recepturę (dostępna w każdej karetce i aptece):

Żel na ból dupy



Wyświetlenia: 17 199

Podoba Ci się na Ratowniczym? Zapisz się!

Wyślę Ci bezpłatne zestawienie 400 skrótów wykorzystywanych w ratownictwie i medycynie, które otrzymasz po kilku minutach. Dodatkowo dzięki rejestracji otrzymasz dostęp do zamkniętej grupy na FB dla pasjonatów ratownictwa. Zero spamu, Twojego adresu nie udostępnię nikomu!





To nie koniec! Przeczytaj najnowsze wpisy: