Dlaczego ratownicy oczekują zamknięcia psa przed ich przybyciem?

5 maja 2016, Ochrona zdrowia oraz Ratownictwo, 39 komentarzy

pies versus ratownik

Kilka dni temu na fejsbuku wywołała się, jak to określiła jedna z użytkowniczek, „gównoburza”. Burza ta pogody w żaden sposób nie dotyczyła, jednak nastroje wprowadziła gęste niczym smog w Krakowie. W szczególności u właścicieli i miłośniczek czworonogów, którzy to zaczęli „wieszać psy” na ratownikach medycznych. Stało się to za sprawą poniższego wpisu:

„Skandal!”. „Szok!”. „Co za głupole !!!!!”. „Zachowanie godne potępienia!!! Czy u nas naprawdę nigdy nie wyjdziemy z prymitywu!!!” – to tylko kilka z komentarzy osób dotkniętych „godnym potępienia” zachowaniem zespołu ratownictwa medycznego. A wszystko to przez to, że ratownicy medyczni nie chcieli wejść do mieszkania, w którym przebywał niezamknięty pies.

Jako ratownikowi medycznemu i to takiemu, który również nie wchodzi do mieszkania z niezamkniętym psem wypada mi napisać kilka słów od siebie.

1.

Znamy się na człowiekach i na ratowaniu ich życia a nie na rozpoznawaniu przy pierwszym spojrzeniu, czy dany piesek jest asystującym, poszukiwawczo-ratowniczym czy może ślepym inwalidą, który nawet gdyby chciał mnie ugryźć, to nie trafi zębami w kostkę.

Potrafimy na pierwszy rzut oka rozpoznać z dużą dozą prawdopodobieństwa że nasz pacjent ma wstrząs, udar mózgu lub zawał serca. Rolą ratowników medycznych nie jest ocena, czy dobrze psu z oczu patrzy, czy będzie spokojny lub wręcz przeciwnie.

2.

To nie jest tak, że nie lubimy zwierząt, część z nas wręcz przeciwnie. Sami mamy psiaki, koty, chomiki i inne węże. To nierzadko zwierzęta nie przepadają za nami.

Wchodzimy do mieszkania pacjenta ubrani w dziwne, nieznane psu kostiumy. Targamy ze sobą nieznane psu sprzęty, czasem w liczbie kilku toreb. Używamy do ratowania urządzeń wydających niecodzienne dźwięki.

3.

Poza wyżej wymienionymi do mieszkania pacjenta wnosimy na sobie miliony zapachów, których człowiek nie czuje. A pies? A i owszem!

Może wyczuć na ratowniku m.in. np.: zapach korytarza szpitalnego, środków do dezynfekcji, niemytego od wielu miesięcy bezdomnego, krwistych wymiotów, przetrawionego przez kloszarda alkoholu, biegunki, w którą opływała karetka i nosze lub po prostu chińskiego żarcia, zjedzonego w biegu przed wyjazdem do pacjenta. A może zapach kotka, który skakał po nas u poprzedniego chorego?

4.

Pies nawet jeśli spokojny i „nie gryzie” to nie pomaga nam w udzieleniu choremu pomocy. Operujemy sprzętem medycznym, częściowo sterylnym a częściowo nie. Umówmy się – nikt z Was nie chciałby mieć wbitego do żyły wenflonu oblepionego sierścią lub włożonej w tchawicę rurki intubacyjnej wcześniej oblizanej przez zwierzę.

Jeśli ten argument jest niewystarczający, to pewne zagrożenia spadają też na Twojego psiaka. Rzucona np. na chwilę na podłogę igła z wenflonu lub strzykawki może na tyle zainteresować zwierzę, że to ukłuje się nią w łapę lub pysk.

Pomocnik?

5.

„Mój pies nie gryzie” – to mówi każdy właściciel psa, uwierzcie mi na słowo. Nie to, że nie chcemy wierzyć ludziom ale rzeczywistość naszej pracy nam na to już nie pozwala. Niejednokrotnie spotkaliśmy się z sytuacjami, w których całkiem spokojny w ocenie właściciela czworonóg zachował się tak, że sprowadził na nas zagrożenie. Sytuacja z mojego dyżuru sprzed kilku lat:

– Proszę pana, proszę zamknąć psa.
– Ale pimpek nie gryzie, on nikogo nigdy nie ugryzł!
– Proszę zamknąć psa bo nie wejdziemy.
– No dobrze, pimpek, chodź do pokoju bo panowie nie wejdą.

W tym momencie pimpek, dotknięty przez swego własnego pana rzucił się na niego i, mówiąc kolokwialnie, upierdolił w rękę. Kurtyna.

Pimpek miał nie gryźć. Dobrze, że ugryzł jego a nie mnie.

6.

Nie nam osądzać, czy dany piesek gryzie czy nie gryzie. Nie nam osądzać, czy dany pies był tresowany, szkolony na psa asystującego, policyjnego, poszukiwawczo-ratowniczego czy kosmonautę. Dla dobra wszystkich, w tym i zdrowia naszego pacjenta zakładamy, że pieska ma nie być podczas udzielania pomocy.

W trakcie, kiedy my przy właścicielu psa „gmyramy”, czyli rozbieramy go do badania, przykładamy dziwne kable, wbijamy igły, wkładamy rurki w różne otwory ludzkiego ciała zachowania psa przewidzieć się nie da. Koniec i kropka.

Potwierdza to Pani Agnieszka Wrona z krakowskiego gabinetu Vetmedica którą zapytałem o to, czy szkolenie daje 100% gwarancję, że pies nie zachowa się irracjonalnie w obecności ratowników:

„Tak, jak człowiek czasami zadziała pod wpływem impulsu, tak na psie polegać w 100% nie można. Oczywiście takie psy uczone są zachowania w różnych sytuacjach, ale to tylko żywe stworzenia, ze wszystkimi pozytywami ale i ograniczeniami.”.

7.

Odpowiadając na pytanie z komentarzy pod wpisem na fejsbuku: na to wszystko nie ma procedury, spisanej czarno na białym, gdzieś na papierze. Taka jest po prostu niepisana zasada, że jeśli my mamy być przy pacjencie, to przy nim ma nie być jego ani żadnego innego psa.

Nie mamy też procedury co zrobić z pieskiem, kiedy zabieramy kogoś z ulicy. Na pewno psa nie możemy wziąć do karetki, miłe panie z sanepidu by nas za to spaliły na stosie. Zapewne w takiej sytuacji zostałaby wezwana Policja, której to zmartwieniem byłoby skontaktowanie się z zastępczym opiekunem.

*******

Nic to. Warto czasem spojrzeć na sprawę z dwóch stron. Nie dla każdego oczywiste jest, że pies jest wytrenowany i dla swego właściciela największym skarbem na świecie. Każdy może mieć złe doświadczenia z przeszłości i uraz psychiczny przez innego psa. Ratownicy medyczni zawsze w pierwszej kolejności zapewniają sobie bezpieczeństwo i stąd prośba/żądanie zamknięcia czworonoga.



Wyświetlenia: 25 330

Podoba Ci się na Ratowniczym? Zapisz się!

Wyślę Ci bezpłatne zestawienie 400 skrótów wykorzystywanych w ratownictwie i medycynie, które otrzymasz po kilku minutach. Dodatkowo dzięki rejestracji otrzymasz dostęp do zamkniętej grupy na FB dla pasjonatów ratownictwa. Zero spamu, Twojego adresu nie udostępnię nikomu!





To nie koniec! Przeczytaj najnowsze wpisy: