Bo nie chcieli ich podwieźć…
Środek nocy, jedna ze stołecznych dyskotek. Młody mężczyzna zostaje pobity. Jedna z obecnych tam osób dzwoni na pogotowie ratunkowe. Po kilku minutach na miejsce zdarzenia przyjeżdża karetka specjalistyczna. Mężczyzna zostaje wprowadzony do karetka w celu zbadania i zaopatrzenia ran. Po chwili do przedziału medycznego ambulansu wchodzą znajomi pobitego. Chcą aby przy okazji zabrania pacjenta do szpitala zabrać i ich, podwieźć. Na prośbę lekarza o opuszczenie karetki medyk zostaje zaatakowany przez poszkodowanego. Kierowca karetki, który chce pomóc bitemu koledze także zostaje pobity. Na miejscu zdarzenia pojawia się policja i zatrzymuje agresorów.
Czy to scenariusz filmu akcji? Rozdział książki sensacyjnej? Niestety nie, to nasza przykra, codzienna rzeczywistość…
Sytuacja ta miała miejsce kilka dni przed świętami, pod warszawską dyskoteką przy Rondzie Jazdy Polskiej.
Lekarz chciał opatrzyć pobitego wewnątrz ambulansu. Za młodym człowiekiem weszli do karetki jego znajomi, licząc na podwiezienie. Lekarz próbował ich wyprosić. Wtedy pobity zaatakował go. Lekarzowi na pomoc ruszył kierowca ambulansu. I on jednak został zaatakowany – jedna z dziewcząt z grupy kopnęła kierowcę w krocze. W wyniku szamotaniny w karetce wybito też szybę.
Na szczęście pobici pracownicy pogotowia nie doznali większych obrażeń. W szpitalu zostali opatrzeni, i wrócili do swoich domów.
Jeśli chodzi natomiast o zatrzymanych (kobietę i mężczyznę), to zostało wszczętę przeciwko nim śledztwo w sprawie napaści oraz uszkodzenia mienia.
Nie pierwszy raz
Z przykrością muszę napisać, że podobnych sytuacji w naszym kraju przytrafia się dużo więcej.
Jedno z takich zdarzeń opisałem w sierpniu, kiedy to w Łodzi, podczas udzielania pomocy napadniętej osobie, pobity został kierowca pogotowia.
Inna sytuacja miała miejsce także w Warszawie. W trakcie interwencji pogotowia pobity został ratownik medyczny. Sprawcą był agresywny 25-letni pacjent, mający prawie trzy promile alkoholu we krwi.
Dwa lata temu, kolejny raz w Łodzi, zespół pogotowia został wezwany do osoby nieprzytomnej i nieoddychającej. Po wejsciu do mieszkania ratownik medyczny i kierowca zostali zaatakowani przez znajdującego się tam mężczyznę.
Odpowiedzialność karna
Pracownicy pogotowia ratunkowego podejmując medyczne czynności ratunkowe podlegają prawnej ochronie jako funkcjonariusze publiczni. Mówi o tym Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym:
Art. 5.
1. Osoba udzielająca pierwszej pomocy, kwalifikowanej pierwszej pomocy oraz podejmująca medyczne czynności ratunkowe korzysta z ochrony przewidzianej w ustawie z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (Dz. U. Nr 88, poz. 553, z późn. zm.2)) dla funkcjonariuszy publicznych.
W zależności od rodzaju czynu skierowanego w pracownika pogotowia sprawcy grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3, lub od roku do lat 10. Kodeks Karny:
Art. 222.§ 1. Kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
Art. 223. Kto, działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami lub używając broni palnej, noża lub innego podobnie niebezpiecznego przedmiotu albo środka obezwładniającego, dopuszcza się czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych,podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Potrzebne zmiany
Opisane przeze mnie sytuacje nie powinny nigdy mieć miejsca. Rozumiem zdenerwowanie rodzin chorych osób, jak i samym pacjentów. Ciężka choroba jest stanem bardzo przykrym, a funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia w Polsce jest nieudolne. Czy jednak nam, ratownikom medycznym, lekarzom, pielęgniarkom, pracownikom pogotowia ratunkowego, należy się takie traktowanie? Wszak to nie my jesteśmy winni trudnej sytuacji lecznictwa w Polsce. Czy z tego powodu należy nas traktować jak śmieci, nie okazywać krzty szacunku, niszczyć nasze zdrowie i zagrażać naszemu życiu? Przecież to my, pędząc na sygnałach o każdej porze dnia i nocy, narażając samych siebie na uszczerbek na zdrowiu, a nasze dzieci na sieroctwo, niesiemy pomoc potrzebującym, dajemy szansę na dalsze życie.
Za co pytam, za co takie traktowanie?
Wyświetlenia: 2 709