Akcja ratownicza po zamachu w Londynie – kilka faktów
22 marca br. po godzinie 14 czasu lokalnego na moście Westminster w Londynie doszło do ataku terrorystycznego. Kierowca samochodu osobowego wjechał w grupę ludzi idących chodnikiem a następnie zaatakował nożem policjanta ochraniającego teren brytyjskiego parlamentu. Śmierć poniosły cztery osoby, w tym wspomniany policjant oraz zamachowiec. Wyobrażacie sobie tego typu zdarzenie na własnym podwórku? Jak u nas przebiegłaby akcja ratownicza w analogicznym zdarzeniu?
Ostateczna liczba osób zmarłych i rannych w wyniku ataku z upływem czasu może się zwiększyć. Stan poszkodowanych może ulec pogorszeniu a do szpitali wciąż mogą zgłosić się osoby z niewielkimi obrażeniami, które nie wymagały pomocy medycznej na miejscu zdarzenia. Według oświadczenia Marka Rowley’a, szefa wydziału antyterrorystycznego, śmierć w zdarzeniu poniosły 4 osoby a 29 poszkodowanym udzielono pomocy w szpitalach. 7 z nich jest w stanie krytycznym.
O postępowaniu ratowniczym w zdarzeniu masowym wielu napisało wiele a i Wy wiecie, co należy do naszej roboty. Nie było nikogo z nas (na szczęście!) na miejscu wczorajszego ataku terrorystycznego w Londynie, więc działania służb oceniać nam nie wypada. Chciałbym jednak przy tej smutnej okazji zwrócić uwagę na kilka istotnych elementów, które z szerszej niż „karetkowa” perspektywy mają ogromne znaczenie.
1. Oświadczenia London Ambulance Service
35 minut. Tyle dokładnie potrzebowało londyńskie pogotowie, by umieścić na stronie pierwszą informację o zdarzeniu. Jak możemy przeczytać na oficjalnej www London Ambulance Service (LAS), informacja o ataku wpłynęła do nich o 14:40. W pierwszym komunikacie pojawiła się również informacja o zadysponowaniu na miejsce wielu „zasobów” a także o tym, że kolejne informacje będą się pojawiać jak tylko LAS je otrzyma.
25 minut później, po upłynięciu dokładnie 1 godziny od zdarzenia, LAS publikuje drugie oświadczenie. Nie są znane jeszcze jego rozmiary, jednak pogotowie zapewnia, że ich działania mają na celu jak najsprawniejszą pomoc wszystkim rannym i dostarczenie ich do szpitala. Zwraca się również do mieszkańców z prośbą, aby w związku ze zdarzeniem dzwonili pod numer alarmowy tylko w przypadku realnych stanów nagłych.
W kolejnej notce pogotowie podało pierwszą liczbę rannych, którym pomogli ratownicy. Ostatnia informacja pojawiła się następnego dnia. Dyrektor medyczna pogotowia podsumowała w niej działania LAS, przy okazji dziękując ratownikom za pracę w trudnych warunkach. To jednak nie wszystko!
2. Komunikacja w mediach społecznościowych
Równolegle do wydawania oświadczeń na stronie internetowej London Ambulance Service prowadziło działania informacyjne w mediach społecznościowych. Oświadczenia pojawiały się zarówno na Facebooku jak i Twitterze. Na tym drugim, poza publikowaniem informacji z własnego źródła, LAS udostępniało tweety policji i burmistrza Londynu.
We have treated at least 10 patients on Westminster Bridge. Our latest statement on the incident at #Westminster below: pic.twitter.com/XVVggbBpYw
— London Ambulance (@Ldn_Ambulance) 22 marca 2017
3. Zadysponowanie specjalistycznej jednostki
W przypadku zdarzeń o charakterze terrorystycznym ciężko określić, ilu rzeczywiście jest sprawców, jakie występują na miejscu zagrożenia, czy nie nastąpi kolejny atak. W związku z tym LAS, poza zadysponowaniem na miejsce zdarzenia klasycznych zespołów ratowniczych, zadysponowało także Hazardous Area Response Team (HART). HART to nic innego jak zespół składający się z odpowiednio wyszkolonych i wyposażonych paramedyków, aby działać w rejonach niebezpiecznych (np. w aparatach tlenowych).
4. Zadysponowanie HEMS
Jakoś tak w naszym kraju przyjęło się, że HEMS należy zadysponować/wezwać jedynie wtedy, gdy do szpitala daleko a i stan pacjenta ciężki. W omawianym zdarzeniu, jak poinformowało LAS, śmigłowiec London’s Air Ambulance został zadysponowany natychmiast – wraz z pierwszymi zespołami naziemnymi. Nikt nie widział problemu w tym, że sytuacja rozgrywa się w samiuteńkim centrum miasta a i do szpitala będzie „rzut beretem”. Fakt faktem, miał on gdzie wylądować – Parliament Square znajduje się tuż obok miejsca zamachu.
Tak swoją drogą…Ja raz tylko byłem świadkiem lądowania w mieście naszego Ratownika 6 – na krakowskim Ruczaju – kiedy to działaliśmy na miejscu karambolu. Brawa dla naszego dyspozytora (choć akurat nie wiem, do którego konkretnie kierować podziękowania)!
5. Informacja dla rodzin i bliskich
Kolejny aspekt, który rzuca się w oczy przy londyńskim zamachu, to uruchomienie specjalnej infolinii (Casualty Bureau) dla rodzin i znajomych osób, które mogły znajdować się na miejscu zamachu. Wielokrotnie zarówno policja jak i pogotowie zachęcały do kontaktu pod wskazanym numerem przypominając przy okazji, że linia będzie bardzo obciążona i należy dzwonić do skutku. Służby przypominały również w komunikatach by osoby, które mogły być na miejscu ataku, informowały na własną rękę bliskich o swoim stanie.
If you or anyone you know were involved in today’s incident in #Westminster and are safe, please update Casualty Bureau pic.twitter.com/YvZrYtcj7M
— Metropolitan Police (@metpoliceuk) 22 marca 2017
Plus jeden punkt extra:
6. Personel pobliskiego szpitala
W dniu dzisiejszym media obiegła jeszcze jedna informacja. Wzorową postawę zaprezentował personel lekarski i pielęgniarski szpitala św. Tomasza. Szpital ten mieści się na przeciwległym od miejsca zamachu brzegu Tamizy. Pielęgniarki i lekarze, kiedy tylko dotarła do nich informacja o zdarzeniu, pobiegli na miejsce ataku by wspomóc swoimi działaniami akcję ratunkową.
*******
Nie można ukrywać, że brytyjscy paramedycy i przedstawiciele innych służb ratowniczych potrafią sobie świetnie radzić w zdarzeniach o charakterze masowym. To nie tylko zasługa dobrego wyszkolenia, klarownych procedur, specjalistycznego sprzętu i jednostek. To także wynik doświadczeń oraz wniosków, które wyciągają z minionych zdarzeń. Tych kilka punktów powyżej wymienionych przeze mnie to tylko wierzchołek góry lodowej i namiastka tego, jak zorganizowany jest system ratownictwa w UK.
Niezależnie od lokalizacji zdarzenia masowego oraz niezależnie od kraju pewne standardy organizacji w poszczególnych fazach i poziomach powinny być zachowane. Choć ratownictwo medyczne w Polsce, jak wszyscy twierdzą, jest na naprawdę wysokim poziomie, to w zdarzeniach masowych doświadczenia dużego nie mamy. Z jednej strony to i dobrze bo oznacza to, że takowe u nas występują nieczęsto (a terrorystyczne praktycznie w ogóle).
Jednakże! Niewielka liczba zdarzeń o wspomnianym charakterze nie oznacza, że nie powinniśmy być na nie przygotowani. Wręcz przeciwnie!
Jeśli chcemy być najlepsi, musimy być przygotowani na najgorsze, co może nas (i naszych pacjentów) spotkać.
Nie wystarczą do tego pseudo ćwiczenia organizowane okazjonalnie dla wybranej grupy ratowników. W sprawnej organizacji realnej akcji nie pomogą nam również procedury i specjalistyczny sprzęt za dziesiątki lub setki tysięcy złotych, których nie mamy.
Wyświetlenia: 2 330